MiM & Ja & RPG

Początki….

No cóż, biorąc pod uwagę swój rocznik, to nie Idzi inaczej jak tylko wpisać się w szeroką grupę ludzi, którzy swoją przygodę z RPG zaczęli właśnie od tego pisma. Nie wiem, co autorów skłoniło do takiej nazwy, a właściwie powinienem powiedzieć, że nie pamiętam, bo kiedyś na pewno takie informacje się pojawiły, ale strzał był celny. Z jednej strony swoją nazwą bezpośrednio trafili w tematykę a z drugiej jednoznacznie nawiązali do starej dobrej planszówki. To właśnie ten drugi element przyciągnął mnie ( i nie tylko) jak magnes.
Pamiętam jak dziś, wycieczka zapoznawcza w liceum, gdzieś w okolice Żywca. Zobaczyłem ją w kisoku, grafika okładki momentalnie wydała mi się jakaś znajoma. Bliższe oględziny ujawniły informację o dodatkach do planszówki, a kilka chwil potem czwarty numer siedział już u mnie w plecaku.
Wracając do domu miałem już przeczytany cały numer, no może za wyjątkiem przygody na początku, której wyraźnie było napisane, że tylko dla MG. Najważniejsze jednak było to, że magia zaiskrzyła. Pojawiły się pytania: Co to jest?, Skąd to wziąć? I wiele, wiele inny. W niedługim czasie okazało się, że w klasie mam kumpla, który też zainteresował się tą tematyką a co ważniejsze, że ma kolegów którzy już graja w PRG. To samo powtórzyło się na podwórku a co więcej okazało się ze w NOK-u (Natoliński Ośrodek Kultury) jest klub i można się tam zapisać. Suma sumarum, po niedługim czasie grałem już w szkole, klubie i na osiedlu. Sesji było kilkanaście tygodniowo, no i oczywiście graliśmy w nieśmiertelne KC-ty. MIM-y przechodziły z ręki do ręki i ze względu na swoją zawartość były nieodzownym towarzyszem na sesji. Dzięki księgarni na Belwederskiej, oddalonej od mojej szkoły o kilka kroków szybko uzupełniłem brakujące MIM-y i zaopatrzyłem się w te dziwne kostki. Tu pragnę zwrócić uwagę znacznie młodszym zjadaczom RPG, że zdobyć kostkę inną niż d6 nie było łatwo. Nie istniał q-workshop i allegro, każda z nich był na wagę złota i niekiedy miało się jeden zestaw na wszystkich.


Głód wiedzy

Niestety niekoniecznie tej przekazywanej przez ciało pedagogiczne. Chłonęliśmy wszystko, każdą wzmiankę w prasie, każdą kserówkę, wszystko co tylko nawiązywało do RPG i Fantastyki. Nie było tak jak dziś, że zasiadało się przed przeglądarką i ściągało wszystkie wieści, publikacje i inny stuff. Na Mim-a czekałem z wypiekami i przeklinałem wydawcę/kolportera z każdy dzień zwłoki, a gdy już nadchodził ten dzień nie było siły żeby coś mogło mnie oderwać od lektury.

Ewolucja

MiM ewaluował z każdym numerem. Z kwartalnika na miesięcznik. Stopniowo zwiększał swoją objętość. Informacje o KC pojawiły się już w takiej ilości, która pozwalała na grę do 10 poziomów, czego efektem było zwiększenie ilości artykułów traktujących nie tylko o naszym rodzimym systemie. Na łamach pisma zaczęły pojawiać się recenzje, prezentacje systemów, najnowsze wieści ze świata, teksty Historyczne (np. Pancerni wczesnego średniowiecza), pomoce przydatne dla MG i graczy (Tu muszę wspomnieć niezapomniany artykuł o pułapkach. Dziwnym trafem okoliczności zaczęły pojawiać się one dopiero na trzecim poziomie podziemi tuż po ukazaniu się numeru) i wiele tekstów traktujących ogólnie o naszym hobby i mających pokazać nam różne aspekty gry.
Pismo z czasem zmieniało też swój format, zyskało kolorowe strony i …….

Stagnacja, powtórki, Mrok, upadek

I coś się zaczęło dziać nie tak. Artykułów, którymi można było się zainteresować było coraz mniej. Niektórzy zaczęli zwracać uwagę, że teksty zaczynają się powtarzać. MiM skupiał głównie swoją uwagę na systemach wydawanych przez MAG-a i świecie mroku. Tak się zdarzyło, że w tamtych czasach cały ten mrok wcale mnie nie pociągał. Stanowczo wolałem uganiać się za smokami a dokładnie gonić nimi swoja drużynę. Ktoś powie, że koloryzuję, ale był taki moment, że jedyne co dało się czytać nie będąc WoD-owcem, to Almanach.
W końcu powiedziałem sobie dość, wolę wydać kasę na coś innego, i skończyłem z MiM-em. Co więcej uraz był tak silny, że za wyjątkiem pierwszych dziewięciu wyprzedałem większość swoich numerów.

Nostalgiczny powrót

Minęło kilka lat. Nastała era ogólnie dostępnego Internetu, więc dostęp do treści traktujących o RPG-ach stał się szerszy. Zwiększyła się ilość priorytetów życiowych, a po latach grania miałem też wyrobione zdanie na różne tematy dotyczące grania, więc teksty typu „Jak prowadzić…” nie za bardzo zwracały moją uwagę. Mimo to gdzieś głęboko w sobie poczułem potrzebę powrotu do korzeni i zacząłem na powrót kupować Mim- a, w nowym formacie, trochę lepszym papierze.
Niestety wielki powrót nie trwał długo skończył się niedługo po wydaniu 100 numeru, kiedy to wydawnictwo podjęło decyzję o zaprzestaniu wydawania czasopisma.

Dziś…..

Od tamtych dni wysnuto wiele teorii dotyczących zniknięcia MiM (oraz innych pism). W większości przewija się sensowność wydawania czasopisma w formie papierowej w dobie ogólnego dostępu do Internetu i mnogości publikacji w nim dostępnych. Dzisiaj każdy może napisać jakiś tekst i opublikować go w sieci. Możemy powiedzieć, ze w końcu mamy to, czego nam zawsze brakowało – informacje. Z tym, że wpadliśmy ze skrajności zwanej niedostatkiem w skrajność przesycenia, po prostu jeden wielki szum informacyjny, z którego trzeba wyłowić wartościowe rzeczy. Nie wiem jak wy, ale ja stanowczo wolałem tamte dni niedopowiedzenia i niedoinformowania. Dni ciągłych poszukiwań i oczekiwania na z dawien dawna oczekiwane pismo. Obecna forma przekazu może jest lepsza, szybsza, łatwiejsza tak jak ciemna strona mocy, jednakże czuję się przez nią ograbiony z całej Magii i pozbawiony Miecza. I powiem wam jeszcze jedno, że wśród wielu błędów życiowych jakie popełniłem i jeszcze popełnię zrobiłem dwa, o których muszę tu powiedzieć. Pierwszy z nich to taki, że w przypływie złości i zwątpienia wyprzedałem swoją kolekcję MiM-a, a drugi, że ją niedawno odbudowałem. I powiem wam jeszcze coś. Jestem dumny i szczęśliwy z tego drugiego

Komentarze

Popularne posty