Dlaczego warto pytac o zasady


Nie przypominam sobie żebym przez te wszystkie lata zastosował realnie jakieś domowe zasady podczas prowadzenia, opcjonalne tak, ale nie domowe. Mimo to chciałbym podzielić się z wami historią, jak to mówią ku przestrodze. Będzie to krótkie streszczenie opowiadani mówiącego o tym dlaczego warto pytać o „house rules” zanim usiądziemy do stołu.


Gra doprowadziła Oliviera Arkwrighta na drogi Sithicus. Tym razem celem jego podróży był zajazd stojący z dala od osiedli ludzkich „Iron Warden”. To tutaj miała odbyć się następna gra. Po krótkiej potyczce słownej z karczmarzem o imieniu Unthar, do dyskusji włączyła się kobieta o imieniu Tisiphone, stara znajoma Oliviera i wytrawna graczka. Jak się okazało to ona jest właścicielką zajazdu i to ona zwołała grę. W końcu Unthar odsłonił stół pokryty zielonym suknem i rozpoczęto przygotowania do gry.

„Witam wszystkich w Iron Warden.” Rozpoczęła Tisiphone kierując się na stanowisko prowadzącego. „Grą dzisiejszego wieczora będą czaszkowe kości. Każda kość zamiast jedynki ma symbol czaszki, która podczas rozgrywki liczy się jako zwyczajna jedynka. Jednakże mamy dwie zasady domowe. Po pierwsze jeżeli w pierwszym rzucie wyrzucicie dubla w czaszkach to automatycznie przegrywacie wszystko.”

„Wszystko?” Zapytał Olivier. Tisiphone roześmiała się.”Nie martw się nie poproszę cię o duszę. Wszystko znaczy całe pieniądze i kosztowności które wnieśliście ze sobą do tej gospody. Po drugie jeśli ktoś z was wyrzuci wygrywającą siódemkę to prowadzący ma możliwość zabicia jej poprzez wyrzucenie dubla czaszek jeśli mu się nie uda wygrywacie podwójną stawkę.”

„Czy to wszystkie domowe zasady” - po raz kolejny zapytał Olivier. „Tak, to już wszytko. Nie ma więcej modyfikacji” Odpowiedziała Tisiphone.

Gra rozpoczęła się, i zgodnie z przypuszczeniami Oliviera pierwsza srebrna moneta jaką położył na stole była ostatnią która pochodziła z jego zasobów. Większość graczy okazała się nowicjuszami i po dwóch godzinach przy stoliku został tylko on, Tisiphone oraz gracz o imieniu Dorlon. Do zachodu zostało ich tylko dwoje, Durlona, tak jak resztę załatwiły podwójne czaszki.

Wraz z upływem czasu Olivier zaczynał odczuwać coraz większe zaniepokojenie, przechodzące w strach, emanujace od jego przyjaciółki. Jednocześnie miał wrażanie, że nie chodzi tu o samą grę. W końcu los stanął po stronie Oliviera i to waśnie on został wygranym wieczoru. Lecz zanim zdarzył sobie pogratulować, zaniepokoiła go zmian w zachowaniu Tisiphone.

„Nie jestem w stanie pokryć twojej wygranej” Powiedziała kobieta. „W takim razie rozumiem, że przejmuję zajazd?”. Zrezygnowanym ruchem Tisi wyciągnęła spod spodu zwinięty pergamin i rzuciła go na stół. „Nie chce tu zostać, jeśli nie chcesz oddać mi zajazdu możemy wymyśleć coś innego”. „Nie dziękuję” Jej łzy zniknęły tak samo jak drżenie głosu. Zwróciła się do Unthara. 'Pospiesz się. Słońce już zachodzi”.

„Wyjeżdżasz?” Wyjąkał Olivier.”A co z elfami?”

„Wolę raczej spróbować swoich szans z nimi niż z tym co tu się zbliżą” Zakrzywione ostrze Oliwiera wyskoczyło z pochwy jak wąż, wzniosło się i zatrzymało przed Tisiphone. „Nikt stąd nie wyjdzie zanim nie dostanę odpowiedzi.”

W tym momencie drzwi zajazdu otworzyły się ukazując wysoką postać, całą czarną na tle zachodu słońca. „Nikt stąd nie wyjdzie zanim ja nie będę miał możliwości zagrania” sprostowała postać. Unthar i Tisiphone padli na kolana. „Lord Soth” wyszeptali spuszczając wzrok.

Lord podszedł do Oliviera na odległość miecza. Spojrzał swoimi czerwonymi ślepiami na mężczyznę i pergamin który ten trzymał w ręku. „Jesteś właścicielem zajazdu. Zagrasz ze mną w czaszkowe kości o tytuł zarządcy Żelaznych Wzgórz. Jako wygrany poprowadzisz armię moich żołnierzy przeciwko elfom.” Lord rzucił łańcuch zarządcy będący insygniami władzy na stół po czym postawił odwrócony kubek z kościami na stole. „Podwójna czaszka,” stwierdził nawet nie patrząc „Przegrałem, łańcuch jest twój”. Świat Oliviera zapadł się w sobie, wszystkie plany, nadzieje skończyły się. Ostatkiem woli, całkiem intuicyjnie zagadnął „Czy mam swój rzut?” Soth przytakną.”Wygraj a zwrócę ci wolność, gdyż nie mam ze sobą nic innego oprócz łańcucha który wygrałeś”. Człowiek z drżeniem rąk rzucił kościami na stół. „Siedem” stwierdził Soth. Wygrałem wyszeptał oniemiały ze szczęścia Olivier. „Jeszce nie. Jako rozdający mam prawo zniwelowac twój rzut jeśli wyrzucę podwójne czaszki” Słowa Lorda były jak ostrze zabójcy kończące żywot ofiary. Lord zdjął rękawice odsłaniając resztki swojego ciała i Olivier wiedział już że władca nie był żywy. Wiedział też że jedynym wynikiem jaki wypadnie na kościach będzie dubel czaszek.

„Nie” głos Oliwiera brutalnie przerwał ciszę. „Nie masz tego rzutu.”

„Co?” spauzował Lord. „Domowe zasady. Jako właściciel mogę je dowolnie ustalać.” Starał się być jak najbardziej wiarygodnym. „Powinieneś zapytać jakie są domowe zasady zanim zasiadłeś do stołu”

Seneszal Lorda rzucił się na bezczelnego człowieka z furią. Skoczył na stół i już miał sięgnąć głupca który miał czelność bycia tak bezczelnym wobec jego pana, gdy niespodziewanie Lord odrzucił stół na bok, a wraz z nim swojego sługę.”Masz rację” powiedział Soth. „Powinienem zapytać o zasady zanim zacząłem grać”

Treść pochodzi z opowiadania "The Rigor of the Game" James Lowdera




Komentarze

Popularne posty