Co zjada mój czas???

Patrzę na datę mojego ostatniego wpisu, 11 maj. Kurde jak ten czas leci. Już myślałem, że uda mi się jakoś regularnie pisać, ba regularnie czytać inne blogi a tu nic. Nie wiem co się dzieje, ale od jakiegoś pół roku nie jestem w stanie zorganizować sobie czasu. Niby powinno być lepiej, ale jakoś nie chce. Wydaje mi się, że przyczyny są co najmniej trzy. Po pierwsze stałem się szczęśliwym/nieszczęśliwym (niepotrzebne skreślić) posiadaczem X-box'a, konsola wsysa uwierzcie mi. Najlepsze było to , że na początku poczułem się jak ten dzieciak ze średniej szkoły co się od kompa nie mógł oderwać. Po drugie już od jakiegoś czasu zacząłem grac w Earthdawn'a. TAAAAAAAA HURAAAAAAAAAA znowu w akcji. MG wyciągnął mi mi z jakiejś gazetki profesję maga bojowego. Ja dodałem to tego trochę idei i tak powstał trzy metrowy 350 kilogramowy troll, kręcący młynki mieczem i rzucający dookoła czary. Polubiłem kolesia, nawet udało mi się przysiąść i naskrobać kilka stron niezłej historii a dodatkowo zacząć pisać dziennik z przygód. Jedno mnie tylko wkurwia. No bo wyobraźcie sobie tę górę mięsa z wielkim mieczem co jak pizdnie to powinno wszytko oklapnąć, tylko że jak cisnę n-kostakmi to co raz mi wychodzi coś poniżej dziesięciu. Naprawdę można oszaleć, żeby to jeszcze było raz na jakiś czas a tu nie co rzut to klapa. MG śmieje się i przytacza powiedzonko, że jak się nie ma w kościach to się ma w miłości, i coś w tym kurde musi być. Na szczęście świat ED jest naprawdę ciekawy, a historia która próbujemy rozwikłać trzyma w napięciu, więc wszytko jakoś się rekompensuje.
No dobra został jeszcze trzeci powód, w robocie mamy kontrolę internetu i trza się pilnować. Szef już raz poinformował mnie, że znalazłem się w czołówce użytkowników w związku z tym ograniczam się do minimum.

Zawsze wydawało mi się, że w tematach okołogrowych jestem pozytywnie zakręcony. Po ostatniej wizycie kolegów stwierdzam jednak że jestem pierdolnięty, oni zresztą też. Ja rozumiem że w RPG można zarwać nockę albo kilka dni, to jest normalne, ale żeby siedzieć dwanaście godzin przy jednej planszówce to trzeba mieć nasrane. Do tego dodam jeszcze że graliśmy u mnie a powodem był fakt że mam największy stół, jakieś trzy metry na metr a i tak ledwo się zmieściliśmy. Dziesięć punktów dla tych co już wiedzą, tak to Twilight Imperium.







Na koniec przypomniała mi się pewna fraszka, a brzmi ona mniej więcej tak:

Męża nie ma dzień i noc
Żona martwi się szalenie
Nagle jest znalazł się
Grał w Twilight'a z rozszerzeniem

Tym optymistycznym akcentem żegnam szanowne grono.

Komentarze

  1. 'Tym optymistycznym akcentem żegnam szanowne grono.'

    ... zabrzmiało jak: 'no, to do zobaczenia za kilka miesięcy' :P.

    A poważniej - zgadzam się w 100% iż... konsola, RPG, planszówki oraz praca - to tzw. połączenie zabójcze dla pojęcia 'wolnego czasu' :).

    Ja mam 'tylko' RPG i 'praktyki' - a i tak mam z tego powodu czasem 'o wiele za sporo' rzeczy na głowie. Niemniej, hej, trzeba mieć jakieś hobby :) (nie, moim hobby nie są praktyki :P).

    Pozdrawiam,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty